Menu

sobota, 17 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 6

"Mieć miejsce, do którego się wraca to mieć dom. Mieć osobę, którą się kocha to mieć rodzinę. Mieć obie te rzeczy to prawdziwe błogosławieństwo."

~Summer~

Obudziły mnie delikatne pocałunki składane na mojej szyi. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam leżącego przede mną Louisa, już w pełni ubranego. Uśmiechnęłam się, cicho mrucząc. Włożyłam rękę w jego włosy, lekko przeczesując.
- Wszystkiego najlepszego skarbie - podniósł trochę głowę i dotknął swoim nosem mojego. Po chwili delikatnie i czule mnie pocałował.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się. - Zapomniałam, że mam dziś urodziny.
- Ale ja nie zapomniałem - położył się z powrotem na swoje miejsce, patrząc w moje oczy. - Może nie będzie tak wyjątkowo jak w tamtym roku, ale spędzimy je razem - położył dłoń na moim biodrze.- Dziś nie przyjmuję żadnych służbowych telefonów.
- Każde urodziny z tobą są i zawsze będą wyjątkowe.
- A co jak kiedyś mnie zabraknie?
- Nawet tak nie mów. Nie przeżyłabym tego, gdybyś odszedł.
- Na szczęście ja się nigdzie nie wybieram. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - zaśmiał się. - Kocham cię i w tej chwili nie wyobrażam sobie swojego życia, gdyby ciebie w nim nie było.
- Ja ciebie też kocham i nie chce cię stracić - pocałowałam go. W jednej chwili złapał mnie, biorąc na ręce i zszedł z łóżka.
- Co robisz? - zaśmiałam się, patrząc na schody, po których właśnie schodził.
- Co robię? Idę cię nakarmić - uśmiechnął się tajemniczo. Postawił mnie w kuchni przed wyspą kuchenną, dając wgląd na to wszystko co na niej stało. - Śniadanie dla solenizantki - szepnął mi przy uchu. Odwróciłam się i przytuliłam go oplatając jego szyję rękoma. Puściłam go po kilku sekundach i jeszcze raz popatrzyłam na blat. Dostrzegłam mały torcik ze świeczką i mój uśmiech się powiększył.
- Tort na śniadanie? - spytałam.
- Masz urodziny, jesteś w ciąży, lubisz słodkości - wyliczał na palcach. - Wszystko się zgadza - zaśmiał się uroczo.
- Dziękuję.
- No dalej, pomyśl życzenie. Na co czekasz? - mówił, a z moich ust nie schodził uśmiech. Podeszłam do wyspy kuchennej i zamknęłam oczy. Pogodzić się z przeszłością i żyć teraźniejszością. Pomyślałam życzenie i zdmuchnąłem świeczkę. 23 urodziny... Szybko minęło... Może nawet zbyt szybko...
- To będzie nasz rok Louis.
- Już jest - objął mnie w talii. - Mam coś dla ciebie - wyjął zza pleców małe pudełeczko i podał mi je. Otworzyłam powoli i zobaczyłam w środku bransoletkę z białego złota z zawieszką, którą była litera "L".
- Dziękuję. Jest przepiękna - spojrzałam mu w oczy z radością.
- Niech zawsze przypomina ci o mnie.
- Będzie - przytuliłam go. - Tooo... może coś zjemy? - Jestem troszkę głodna.
- Jasne - zaśmiał się.

*//*//*

Jest popołudnie. Możemy uznać, że ja naprawdę jestem leniem. Od rana siedziałam w piżamie i tak właściwie to dopiero teraz poszłam się ogarnąć. Jakoś. Jestem już po prysznicu i teraz zostało mi się jeszcze ubrać. Nałożyłam świeżą bieliznę, wciągnęłam na nogi czarne leginsy i narzuciłam luźną, dość szeroką jaskrawą bluzkę. Rozczesałam szybko włosy i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia. Przeszłam do garderoby i z szufladki wyjęłam skarpetki, które zaraz założyłam na stopy tak samo jak moje białe conversy. Wyszłam na korytarz i zeszłam po schodach. Skierowałam się na taras, gdzie był Louis. Siedział na schodkach, robiąc coś na laptopie. Usiadłam obok, kładąc głowę na jego ramię.
- O, już jesteś - uśmiechnął się, zamykając urządzenie i odstawił je na bok.
- Jestem - zaśmiałam się. - Louis? - podniosłam głowę, gdy przypomniałam sobie, że zapomniałam mu o czymś powiedzieć.
- Co tam? - spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Skoro są moje urodziny to nie możesz się na mnie złościć, denerwować i wkurzać. Prawda? - spytałam.
- Szczerze mówiąc to nigdy nie powinienem. A o co chodzi?
- O... dziecko... - uciekałam od jego wzroku.
- Co zrobiłaś? - przestraszył się.
- Ja nic, to... ty...
- Co? - zapytał całkowicie zdezorientowany.
- Będziemy mieć... bliźniaki...
- Żartujesz? - przełknął ślinę, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Jesteś zły? - cicho spytałam.
- Dlaczego miałbym być zły? - odezwał się po chwili ciszy.
- Bo nic nie mówisz...
- Po prostu... nie mogę w to uwierzyć - zaśmiał się. - Tak, boję się. Mogę to szczerze powiedzieć, bo... nie wiem jak poradzimy sobie z dwójka małych dzieci, ale... nie ukrywam, że jestem szczęśliwy.
- Tak?
- Tak skarbie - przytulił mnie. - Wiesz co? - odsunął się na kawałek.
- Hmm?
- Mogliśmy to jednak przewidzieć - ponownie się zaśmiał. - Przecież mam dwie pary bliźniaków w rodzinie.
- Nawet o tym nie pomyślałam. Nie myślałam, że to będzie miało jakiś wpływ - cicho się zaśmiałam.
- Ale jak widać, miało. I to duży - uśmiechnął się szeroko. - Ktoś dzwoni do ciebie - powiedział, gdy usłyszeliśmy sygnał mojego telefonu. Wzięłam go do ręki, szybko spoglądając na ekran.
- Niall - odpowiedziałam odbierając połączenie. - Cześć braciszku.
- Hej mała - usłyszałam po drugiej stronie. - Nie wpadlibyście do nas?
- Pewnie, będziemy za jakąś godzinę.
- Okej. W-wiesz  co? Muszę kończyć. Harry chyba zbił coś w kuchni.
- Jasne, idź. Pa - uśmiechnęłam się, patrząc na Louisa.
- Do zobaczenia- powiedział rozłączając się.
- No to... jedziemy do mojego braciszka - zwróciłam się w kierunku chłopaka, odkładając telefon na schodek, lecz po chwili znów zaczął dzwonić.
- Chyba każdy chce dziś z tobą porozmawiać - zaśmiał się.
- Jak widać - ponownie wzięłam telefon w rękę. - A tym razem to Vanessa. Hej blondi. W końcu się odezwałaś - powiedziałam odbierając.
- Hej. Przecież wiesz, że bardzo bym chciała dziś z tobą być. Ale nie mogę... Muszę tu siedzieć, a najchętniej wsiadłabym w pierwszy lepszy samolot i do ciebie przyleciała.
- Dobra, dobra. Już się nie tłumacz, przecież wszystko rozumiem. Nie od dzisiaj siedzę w tym biznesie.
- Dlatego ty wiesz o tym chyba najlepiej - zaśmiała się. - Wszystkiego najlepszego mała.

*//*//*

- Gdzie ty mnie prowadzisz Niall? - zaśmiałam się, wchodząc po schodkach.
- Jak to gdzie? Do swojego pokoju.
- Ale po co?
- Zaraz się dowiesz. No chodź, chodź - popędzał mnie.
- Jakbyś nie zauważył jestem w ciąży, trochę trudno jest mi już się poruszać, wiesz?
- Sorry, zapomniałem. Pomogę ci - objął mnie w talii.
- Dzięki - szłam powoli po schodach.
- Pamiętasz co dałem ci rok temu na urodziny? - spytał, gdy znaleźliśmy się w sypialni blondyna.
- Jasne, że pamiętam. Naszyjnik mamy. Nie mogłabym o tym zapomnieć - uśmiechnęłam się.
- Teraz tez mam dla ciebie prezent.
- Przecież wiesz, że nie musiałeś niczego kupować. Dla mnie największym prezentem jest to, że jesteś tu ze mną.
- Kto powiedział, że to kupowałem? - spytał wchodząc do swojej garderoby, a za chwilę wyszedł, niosąc w rękach duże, srebrne pudełko. Postawił je przede mną na łóżku, gdzie siedziałam. - Mam nadzieję, że przyjmiesz to ode mnie - dodał z uśmiechem. Otworzyłam pakunek i moim oczom ukazał się piękny, biały welon ze złotymi wykończeniami. Podniosłam go wyżej, uważniej mu się przyglądając.
- Czy to jest...
- Mamy - powiedział za mnie, siadając obok. - Pół roku temu jak byliśmy w Irlandii i robiliśmy porządki, znalazłem go na strychu. Postanowiłem zabrać go i przetrzymać do tego czasu, aż będziesz mogła go założyć - uśmiechnął się lekko. Odłożyłam welon z powrotem do pudełka i mocno przytuliłam brata.
- Dziękuję - powiedziałam płacząc.
- Dlaczego płaczesz? - potarł moje plecy dłońmi.
- Ze wzruszenia... Mam pamiątki po mamie... Dzięki tobie... Dziękuję - powiedziałam lekko się odsuwając.
- Cieszę się wraz z tobą. Mam nadzieję, że założysz go na ślub. Ładnie by ci w nim było.
- Oczywiście, że założę. Tylko w ten sposób mogę mieć część mamy przy sobie - przytuliłam się do jego piersi.
- Chcę, żebyś była szczęśliwa, z Louisem.
- Jestem i to się nigdy nie zmieni - zamknęłam oczy. - Niall? Ja też mam dla ciebie niespodziankę - Powiedziałam podnosząc się i spojrzałam na niego.
- Przecież to twoje urodziny, a nie moje - zaśmiał się.
- Ale.. mam.
- Jaką?
- Będziesz podwójnie wujkiem.
- Cz-czekaj, bo nie bardzo rozumiem. Jak to podwójnie? Ty....
- Będziemy mieć z Louisem bliźniaki - powiedziałam cicho, czekając na jego reakcję. Chwilę myślał, patrząc się tępo w podłogę, lecz za chwilę mnie przytulił.
- Gratuluję - szepnął. - Moja siostrzyczka jest już taka dorosła. Nie mogę uwierzyć. Jeszcze niedawno byliśmy dziećmi.
- To uwierz - zaśmiałam się.
- Zawsze będę cieszyć się twoim szczęściem, pamiętaj.
- Wiem, cały czas to pamiętam - uśmiechnęłam się.
- Summer?! - usłyszałam głos dochodzący z korytarza. Po chwili zobaczyłam Louisa. - O, tutaj jesteś.
- Jestem - uśmiechnęłam się, cały czas przytulona do Nialla.
- Płakałaś? - spytał.
- Dlatego, że Niall jest bratem z marzeń.
- Co wy znów wykombinowaliście?
- Powiedzmy, że podarowałem Summer część naszej mamy - wtrącił się blondyn spoglądając na welon, a wtedy wzrok Louisa też tam powędrował. Uśmiechnął się widząc pamiątkę.
- Już rozumiem - usiadł obok, kładąc dłoń na moje plecy. - Nie chcę psuć nastroju, ale musimy wracać. Ktoś do ciebie przyjechał - wziął moją dłoń w swoją.
- Kto? - spytałam spoglądając na niego.
- Przecież wiesz, że ci nie powiem - zaśmiał się.


*//*//*

~Louis~

Zaparkowaliśmy przed domem, na podjeździe. Myślałem, że dziś jak zwykle będzie padać, ale znów się myliłem.
- Kto przyjechał, że zna kody do domu? - spytała Summer, odpinając pasy. Wyjąłem kluczyki ze stacyjki, spoglądając na nią.
- Nie domyślasz się? - zaśmiałem się. - Chwila - odwróciłem do niej twarz. - A tak w ogóle, to skąd ty wiesz, że będziemy mieć bliźniaki? Kiedy ty zdążyłaś pójść do lekarza?
-  Nooo... wczoraj wcale nie poszłam z Lou do galerii handlowej, tylko na kontrolę u lekarza.
- Mała kłamczucha. Mogłaś mnie zabrać. No chodź - wysiadłem z samochodu.
- Nie miałbyś niespodzianki, gdybym ci powiedziała gdzie idę - odpowiedziała podchodząc do mnie. Zaśmiałem się i wziąłem ja za rękę, prowadząc do domu. Weszliśmy do środka, zdjęliśmy buty i nim się spostrzegłem Summer już koło mnie nie było.
- Lottie! - usłyszałem krzyk dochodzący z salonu. Wiedziałem, ze się ucieszy. Ruszyłem w ich kierunku i zobaczyłem, że obie się przytulają.
- Najlepszego - powiedziała po oderwaniu. Podszedłem do siostry, również się z nią witając.
- Hej mała - szepnąłem, całując ją w czoło.
- Cześć braciszku - odpowiedziała, lekko smyrając mnie po włosach.
- Co tu robisz? - spytała Summer. - Myślałam, że jesteś zajęta, że pracujesz.
- Praca nie jest ważniejsza od rodziny. Słyszałam ostatnio, że będę ciocią to miałam zamiar przyjechać, a że okazało się, że podwójnie to...
- Louis się wygadał o bliźniakach, prawda? - Summer zmierzyła mnie wzrokiem, a ja udawałem, że o niczym nie wiem. No co ona ode mnie chce?
- Nie musiał - Lottie usiadła obok dziewczyny na kanapie. - Sama zgadłam, gdy zaczął omijać temat. Powiązałam koniec z końcem i doszłam do wniosku, że będziemy mieć kolejna parę bliźniaków w rodzinie - uśmiechnęła się.
- Naprawdę tak łatwo jest to odkryć? - usłyszałem jęk Summer.
- Nie - zaśmiała się moja siostra. - Inni tego nie widzą, ale ja znam swojego brata i wiem kiedy kłamie, kiedy coś ukrywa i kiedy mówi prawdę. W dodatku mieszkam z bliźniakami pod jednym dachem. Dla mnie nie było trudno odkryć o co chodzi. Zresztą, mama już wcześniej sugerowała, że tak może się zdarzyć.
- Czyli wszyscy wiedzieli pewnie nawet przed nami - zaśmiała się szatynka, równo ze mną.
- Teoretycznie tak. Właśnie, wszyscy z Doncaster przesyłają wam gratulacje - popatrzyła na mnie.
- Podziękuj im  za nas - odpowiedziałem.
- Nie ma sprawy. Zapomniałabym, mam coś dla ciebie Summer.
- Przecież wiesz, że nie musiałaś.
- Nie musiałam, ale chciałam. Poza tym nie wiem czy ty wiesz, ale masz już fryzjerkę i kosmetyczkę na ślub - powiedziała podając dziewczynie prezent.
- Kogo?
- No jak to kogo? - zaśmiała się. - Ja i Lou. Od czego jesteśmy? - śmiała się.
- Naprawdę pomożecie mi z tym wszystkim?
- Jasne, że tak. Ty jeszcze się pytasz? Mój brat w końcu się żeni, muszę mieć w tym jakiś wkład - śmiała się dalej. - No otwieraj.
- No już, już - odpowiedziała szatynka, otwierając dość duże pudełko. Spojrzałem na to co było w środku i dostrzegłem ogromną ramkę ze zdjęciami moimi i Summer. - T-to jest piękne. Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Skąd ty wzięłaś nasze zdjęcia? - spytałem ciekawy.
- Trochę miałam w telefonie, trochę dziewczyny, mama, a resztę poszperałam wam w rzeczach - uśmiechnęła się niewinnie.
- Złodziej - powiedziałem krótko.
- Dziękuję Lottie - szatynka odłożyła ramkę do pudełka i przytuliła dziewczynę. - Zobaczysz, powiesimy to sobie w sypialni, albo w salonie. Gdzieś na pewno - zaśmiała się.
- Cieszę się, że się podoba.
- Bo to... Ałaaaaa!!! - Summer nagle krzyknęła, zatykając sobie dłońmi uszy. Szybko pojąłem co się dzieje. Zabrałem jej ręce mimo jej protestów i w to samo miejsce ulokowałem swoje dłonie, chowając jej głowę w swoje ramiona.
- Louis, co się dzieje?! - krzyknęła przerażona Lottie, próbując przekrzyczeć dziewczynę.
- Ma atak!! - krzyknąłem cały czas utrzymując szatynkę.
- Boli!!
- Oddychaj, słyszysz?! - krzyknąłem, patrząc na nią. Przymknęła oczy, piszcząc z bólu. Po kilku minutach tortur, ból minął, ale ze strachu Summer zaczęła nierówno oddychać.
- Brałaś dziś leki? - spytałem kucając przed nią. Chwile się zastanowiła i ostatecznie pokiwała przecząco głową.
- Zapomniałam - rozpłakała się. - Zawsze biorę przy śniadaniu, ale dziś nie wzięłam. Nie wiem co się stało - płakała.
- Uspokój się. Ja też tak kilka razy miałem. Nic się nie dzieje, słyszysz? Zaraz dam ci leki, dobrze? - spytałem, a ona przytaknęła. Przytuliłem ją do siebie, całując w tył głowy. Widzę, że jej przypadek naprawdę jest gorszy od mojego. Raz nie wzięła leków, a już ma atak. Tak łatwo jak ja może się z tego nie wyleczyć. Nie chcę, żeby miała takie życie. Chcę, żeby wszystko było z nią w porządku. Chcę, żeby w końcu była szczęśliwa. Bo ona na to zasługuje...
Ramka ze zdjęciami od Lottie

7 komentarzy:

  1. Świetny :-) i będą bliźniaki jej

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie znalazłam twojego bloga! Zabieram się za czytanie (oczywiście zaczynam od I części) Zdążyłam jedynie przeczytać prolog na poprzednim blogu i nie ukrywam, że bardzo mnie zainteresował. Zapowiada się bardzo ciekawie!


    Przy okazji zapraszam też do mnie (w sumie to początek (9 rozdziałów), ale może ci się spodoba).

    A teraz lecę do czytania twojej opowieści!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://gifted-lonely-girl.blogspot.com/ jak zapraszam to wypadałoby podać adres hahaha :)

      +mały update już przeczytałam 3 rozdziały - nie zmieniam zdania zapowiada się naprawdę ciekawie

      Usuń
    2. Bardzo cieszę się, że ci się podoba i mam nadzieję, że jeszcze ze mną zostaniesz. Zapraszam do obserwowania mojego bloga oraz do polecania go innym użytkownikom. Jeżeli znajdę czas na pewno wpadnę na twojego bloga, to mogę obiecać. Może nie dziś, może nie za kilka dni, ale na pewno ;)
      Pozdrawiam,
      Perriele rebel

      Usuń
    3. w takim razie czekam hahaha :) już przeczytałam kolejnych kilka rozdziałów i jest naprawdę cudowny! właśnie zabieram się do przeczytania kolejnego ;)

      Usuń