sobota, 3 czerwca 2017

ROZDZIAŁ 4

"Podróż licząca tysiąc mil zaczyna się od jednego kroku."


~Summer~

Wszystko się popieprzyło! To nie tak miało wyglądać! Miało być inaczej! To mi wszystko komplikuje!
Włożyłam dłonie we włosy lekko za nie ciągnąc. Popatrzyłam w okno i się rozpłakałam. Ja sobie nie poradzę. Nie teraz... Dlaczego akurat w tym momencie?!
- Chyba skończył nam się... - usłyszałam głos Louisa i się odwróciłam. - Co się dzieje? Dlaczego płaczesz? - spytał kładąc mi dłoń na policzku.
- Bo się wszystko spieprzyło! - krzyknęłam z płaczem.
- A dokładnie ?
- Wiem czemu mdleję, wiem czemu tyle śpię, wiem czemu nie mogę zapiąć się w żadną sukienkę, wiem czemu wymiotuję, wiem czemu słabnę. Wiem wszystko!
- Summer, spokojnie - chwycił moje ramiona. - Co się z tobą dzieje?
- Jestem w ciąży! - krzyknęłam mocniej się rozpłakując. Padłam na łóżko zakrywając twarz dłońmi. Cholerna, popieprzona prawda!
- To dlaczego płaczesz? - usiadł obok. - Przecież to świetna wiadomość. Cieszę się. I nie wiem dlaczego ty nie.
- Miałam zacząć leczenie... - dławiłam się łzami. - Miał być ślub! Mieliśmy się pobrać... - płakałam. Poczułam jak Louis mnie przytula i chowa moją głowę między swoje ramiona.
- Cii... - głaskał mnie po plecach.
- Nie dam rady z tym wszystkim...
- Przecież ja ci pomogę. Wszystko będzie dobrze.
- A-ale ślub...
- Chcesz go przełożyć? - spytał podnosząc moją brodę.
- Tak - powiedziałam cicho. - Nie chcę iść z brzuchem do ołtarza...
- Rozumiem... Urządzimy ślub jak urodzisz, tak? - odpowiedział, a ja pokiwałam głową. - Rozpoczniesz leczenie, jestem pewny, że będziesz mogła. Przejdziemy przez to razem i razem wychowamy to dziecko. Tylko powiedz, że go chcesz...
- Chcę. Oczywiście, że chcę - uśmiechnęłam się przez łzy. - Tylko się boję...
- Wiem, ja też, ale... powoli się wszystkiego nauczymy, wszystko się ułoży.
- To dziecko zmieni bardzo wiele.
- Na pewno na lepsze... - szepnął kładąc dłoń na moim brzuchu.
- Pójdziesz ze mną jutro do lekarza?
- Pójdę - pocałował mnie czule w usta nie zdejmując ręki z brzucha.

*//*//*

Jedziemy z Louisem do studia nagrań. Chłopaki maja nagrywać nowy materiał, ma być Vanessa, Jacob też, a ja jadę dlatego, że nie chcę siedzieć sama w domu. a tam tak głośno nie jest. Słyszysz tylko to co w słuchawkach i to co nagrałeś. I tyle. Nie jest to niebezpieczne dla mojego słuchu, więc jest dobrze. Dodatkowo powiemy im o dziecku. Nie ma co ukrywać, bo do ukrywania nie ma nic. A ja... czuję się jakoś z niego dumna.
- C-co tu się dzieje? - spytałam, gdy zobaczyłam kilkusetny tłum przed budynkiem, włącznie z kilkoma paparazzo. Ja pierdziele... ile tu jest ludzi...
- No właśnie... zapomniałem ci o tym powiedzieć - odpowiedział powoli wjeżdżając za bramę wjazdową. - Kiedy wydałaś to oświadczenie... w ciągu godziny zebrała się tu dość duża grupka fanów. Cały czas się powiększa i ochrona twierdzi, że w tym momencie jest tu już blisko 2 tysięcy osób, albo nawet więcej. Przyszli tu, żeby... pokazać, że cię wspierają.
- Skąd to wiesz? - spytałam odwracając do niego głowę.
- Bo sami mi to powiedzieli - uśmiechnął się parkując.
- To miłe i kochane z ich strony - rozejrzałam się jeszcze raz po tłumie. -Louis? A-ale... ja nie mogę tam wyjść. Tam jest za głośno - zaczęłam panikować. - Nie wytrzymam tych krzyków.
- Spokojnie. Zaraz wszystko załatwię. O nic się nie martw. Poczekaj - cmoknął mnie w policzek i wysiadł z samochodu. Przez szybę zobaczyłam jak rozmawia z ochroniarzem, który za chwilę zaczął coś krzyczeć. Rozejrzałam się jeszcze raz wkoło i w ciągu kilku chwil zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Za minutę z mojej strony otworzyły się drzwi i ukazał się w nich Louis, z uśmiechem wyciągając do mnie rękę. Chwyciłam jego dłoń wysiadając.
- Dziękuję - szepnęłam. Zaczął prowadzić mnie do wejścia budynku, ale ja w połowie drogi się zatrzymałam. Posłał mi pytające spojrzenie, a ja jeszcze raz popatrzyłam na tych ludzi. - Zaufaj mi - spojrzałam na niego. - chciałam coś powiedzieć!!! - krzyknęłam najgłośniej jak mogłam. - Wiem, że nie każdy z was może to usłyszeć, ale to wy stworzyliście dla mnie tą cudowną ciszę!!! Dziękuję!! To dzięki wam robię to co kocham!! I to dzięki wam, mam siłę by walczyć!! Wasze wsparcie jest mi teraz potrzebne jak nigdy wcześniej!! Zrobię wszystko, aby jak najszybciej do was wrócić!! A na razie dziękuję!! - mówiłam, krzyczałam cały czas z uśmiechem  i ze wzruszeniem. Pomachałam, co spowodowało, że każdy zaczął machać. Zaśmiałam się cicho i wraz z Louisem odeszłam do budynku.
 
- Jestem z ciebie dumny - szepnął mi przy uchu. - I nie tylko oni cie wspierają, pamiętaj. Ja też - oparł swoje czoło o moje.
- Wiem. Zawsze będę o tym pamiętać. Chodźmy już do reszty. Trzeba powiedzieć o cudownej nowinie - ponownie się zaśmiałam, przygryzając dolną wargę.
- Z tobą mogę pójść nawet na koniec świata - objął mnie w pasie, prowadząc do jednej z sal. Weszliśmy do pomieszczenia i od razu  zostaliśmy przez wszystkich przywitani.
- Słyszeliśmy co się działo na parkingu - uśmiechnął się Liam.
- To jest niesamowite - dodała Vanessa. - Jak ty to robisz?
- Ja tego nie robię. To oni - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.
- Chciałbym też kiedyś osiągnąć taki sukces jak wy - odezwał się Jacob siedzący na kanapie.
- Z ciężką pracą każdy zajdzie daleko. Ale najpierw musisz się dowiedzieć jak to jest z takim życiem.
- Dopiero zaczynamy, a czuję jakbym wiedział już wszystko - odpowiedział śmiejąc się.
- To dopiero mały procent tego wszystkiego - odpowiedział za mnie Louis. - Mam nadzieję, że dotrwasz do końca.
- Jasne, że dotrwam. Nie na darmo się do was przeprowadziłem.
- Do nich - Louis wskazał ręką na wszystkich dookoła nas. - Naszej dwójki nie licz. My tam już przecież nie mieszkamy - mówiąc to pokazał na siebie i na mnie.
- No tak... Mówiłem ogólnie...
- Emm... chyba musimy wam o czymś powiedzieć - podjęłam temat, łapiąc chłopaka za dłoń.
- No to... mówcie - powiedział Harry jedząc winogrono.
- Będziemy... rodzicami, jestem w ciąży - uśmiechnęłam się lekko. Nim ktokolwiek coś powiedział, Niall zaczął się nieświadomie krztusić wodą, którą pił.
- Niall?! - podbiegła do niego przestraszona Vanessa. Zaczęła go klepać po plecach i dzięki temu mógł już oddychać.
- T-ty serio mówisz? - spytał, a ja pokiwałam twierdząco głową. - Będę wujkiem? - ożywił się.
- No... tak, będziesz. Nie jesteś... zły? - spytałam nieco podejrzanie.
- Zwariowałaś? Jesteś dorosła. To, że jesteś moja siostrą, nie znaczy, że nie chcę, żebyś była mamą - podszedł do mnie i przytulił. - O matko. Gratulacje - oderwał się ode mnie i pocałował w czoło. - Gratulacje stary. Opiekuj się nią - zwrócił się do Louisa i jego też przytulił. - Pamiętajcie, że wujek Niall zawsze wam pomoże. 
- Jasne - zaśmiałam się.
- Może przejdziemy już do pracy? - zaproponował Louis.
- Teraz praca, ale później trzeba to oblać - klasnął w ręce Niall.

*//*//*

~Vanessa~

Chłopaki skończyli nagrywać jedną piosenkę. Chcieli dziś oblać to, że Summer i Louis zostaną rodzicami, więc właśnie do nich jedziemy. Po drodze ja i Niall wstąpiliśmy do sklepu po jakieś przekąski. Jacob wrócił z ochroniarzami do domu. Podobno był zmęczony i miał coś tam jeszcze robić, z tego co zrozumiałam to miał rozmawiać na skype ze swoją dziewczyną. Mi to nie przeszkadza. Jest młody, niech się cieszy z życia. Chociaż on jeden... Nieważne. 
To nie będzie łatwe przyzwyczaić go do tego całego życia w świetle reflektorów. Ale muszę jakoś to zrobić. Tym bardziej, że w jakiś sposób uczestniczę w tym świecie. Nawet... jeśli już niedługo...
- Co ty ostatnio jesteś jakaś spięta, co? - spytał blondyn, gdy kierowaliśmy się z zakupami do samochodu.
- Ja spięta? - zaśmiałam się nerwowo.
- A ja? Jeszcze jakaś rozkojarzona, zdenerwowana - otworzył bagażnik auta.
- Wydaje ci się - uśmiechnęłam się lekko.
- No dobra - westchnął. - Nie drążę dalej tego - powiedział zamykając bagażnik. Odwrócił się do mnie, co spowodowało, że zetknęliśmy się klatkami piersiowymi. - Co zrobiłabyś, gdybym... teraz cię pocałował? - spytał patrząc mi głęboko w oczy.
- Nie wiem... i nie dowiem się dopóki nie spróbujesz - szepnęłam. Poczułam ciepłe powietrze na swoich ustach. Położył jedną z dłoni na moim policzku, a drugą na biodrze. Przysunął się bliżej i delikatnie pocałował w usta. Oddawałam każdy pocałunek, a z każda kolejną sekundą jego usta robiły się coraz bardziej miękkie i słodsze. Z braku powietrza musieliśmy się od siebie oderwać.
- Czy gdybym poprosił cie teraz o chodzenie, to byłoby to głupie? - spytał.
- Nie... ani trochę...
- A jakiej udzieliłabyś wtedy odpowiedzi?
- Że się zgadzam - szepnęłam i ponownie go pocałowałam.
- Czyli mogę oficjalnie nazwać cię swoją dziewczyną?
- Możesz - zaśmiałam się.
- Wiesz co mnie cieszy?
- Co?
- Że nie jesteśmy rodzeństwem. Inaczej nie mógłbym z tobą być.
- Tak, też mnie to cieszy - wzięłam go za rękę, uśmiechając się.
- Chodźmy. Możliwe, że na nas czekają.
- Możliwe - zaśmiałam się i go przytuliłam. Po ponad 2 latach samotności... w końcu wkroczyłam w nowy związek. Związek, który będzie musiał kryć jedną rzecz. Związek z małą otoczką... kłamstwa. Ale ostatnia rzecz, z której będę mogła się cieszyć.
*//*//*

~Summer~

- Summer?! - usłyszałam z kuchni głos Harry'ego. Czego on chce?
- Co?! - odkrzyknęłam z salonu. Ktoś zgubił pilot od telewizora i teraz szukaj go człowieku. Za cholerę go nie znajdę.
- Gdzie macie wino?! - o Boże... Tak, na pewno stoi na widoku w kuchni. Niby jest taki mądry.
- W barku, w spiżarni! - krzyknęłam przewracając poduszki po kanapie.
- Dzięki - powiedział przechodząc obok mnie i skierował się w drugą stronę. Gdzie ten pilot?! Nie możliwe, żeby od tak się rozmył.
- Można wiedzieć co ty robisz? - usłyszałam za plecami Louisa.
- Tak - powiedziałam krótko, wciąż przeszukując pokój.
- Czyli co? - spytał wzdychając.
- Ktoś zgubił pilot - mruknęłam.
- A patrzyłaś na kominku? - usłyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam, że trzyma w ręku przedmiot. Podeszłam do niego, zabierając mu go z rąk.
- Nie, nie patrzyłam, ale ty patrzyłeś. Dzięki - usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor.
- Leci dziś jeden z twoich ulubionych filmów, mam rację?
- Dokładnie, ale nie tylko mój, ale i Vanessy. Ale jakbyś jeszcze zgadł jaki... to już by było...
- "Zmierzch" - przerwał mi, a ja wyszczerzyłam w jego kierunku swoje ząbki. - Myślałem, że mamy świętować, że jesteś w ciąży.
- No to przecież będziemy. Ale skoro ja nie mogę pić alkoholu to będę miała chociaż film - usiadłam wygodniej.
- No dobra - westchnął.
- Już jesteśmy - usłyszałam Vanessę, gdy wraz z Niall'em stanęła w wejściu. Od razu mój wzrok powędrował na ich złączone dłonie.
- Widzę, że chyba coś mnie ominęło - zaśmiałam się.
- Nie dużo, ale jak widzisz... trochę - powiedział Niall uśmiechając się.
- Gratulacje - wstałam i oboje przytuliłam. - Wiedziałam, że kiedyś będziecie razem. Ja już od dawna to przeczuwałam.
- Aż tak bardzo było widać, że ciągnie nas do siebie? - spytała Vanessa.
- Dość... dość bardzo, żeby można było się zorientować co się dzieje - uśmiechnęłam się szeroko, gdy Louis objął mnie ramieniem. - A teraz chodź blondi bo zaraz będzie "Zmierzch"
- Oooo... to dobrze, że kupiliśmy tyle słodyczy - odpowiedziała.
- Wiesz co lubię, ale teraz mam ochotę na pizzę. Louis? - siadłam na kanapie, patrząc znacząco na chłopaka, a on westchnął.
- Mam rozumieć, że właśnie zaczynają ci się te zachcianki ciążowe? - spytał, a ja tylko się uśmiechnęłam. - No zamówię ci tą pizzę... Coś jeszcze? - wyjął z kieszeni telefon.
- Nie, dziękuję. Kocham cię! - krzyknęłam jeszcze za nim.
- Ja ciebie bardziej! - usłyszałam w odpowiedzi. Uśmiechnęłam się szerzej i usiadłam wygodnie. Może to nie będzie takie złe?


*//*//*

~Louis~

- I jeszcze raz i jeszcze jeden... - doszedł mnie schlany głos Harry'ego. - Dawaj Tommo, tańczymy - próbował mnie przytulić, ale ja od razu zrobiłem unik.
- Wiesz co? Na dziś ci już starczy, dobra?
- Żałujesz mi? - jęknął. Ja pierdole. Zaraz dostanie ode mnie w łeb. Tak jest już chyba od 3 godzin.
- Słuchaj, nie chcę się z tobą kłócić, ale Summer jest w ciąży, przypominam ci. Potrzebny jest jej większy odpoczynek niż miała zafundowany w trasie, ok? - mówiłem wolno, aby mnie zrozumiał.
- Dobra...
- Loczek! Jedziemy do domu - usłyszałem Liama, gdy wszedł wraz z Vanessą z powrotem do salonu. - Zbieraj się.
- Dlaczego? - znów jęknął, a ja przetarłem tylko twarz dłońmi.
- Jest 3 w nocy, Summer za kilka godzin jedzie do lekarza, musi odpocząć - Liam próbował coś mu wytłumaczyć.
- No dobra... chodź blondi - objął Vanessę ramieniem, prowadząc do holu.
- Chwila - zatrzymała się. - Gdzie jest Niall?
- Tu... - usłyszałem mruk. - I tu zostaję... - dodał. Zacząłem go szukać wzrokiem i zobaczyłem, że leży na drugiej kanapie.
- Niall... wstawaj...
- Daj spokój - usłyszałem Summer. - Niech zostanie.
- Ale przecież on jest pijany.
- Nic nie zrobi. Poradzimy sobie.
- Tak? - upewniła się blondynka, a ja przytaknąłem. - Niech będzie. Przecież ja muszę jechać, bo nie ma komu prowadzić. Poza tym zobowiązałam się pilnować Jacoba, więc...
- Jasne, rozumiemy. Jedźcie - Summer uśmiechnęła się lekko ze zmęczenia.
- Pa mała.
- Pa - przytuliła Vanessę i odprowadziła ich do drzwi. Świętowaliśmy chyba od 21:00. Niall się upił, a Harry to już jak widać lepiej nie mówić. Ja napiłem się może lampkę wina, tak jak Liam, Summer oczywiście nic, a Vanessa bardzo mnie zdziwiła. Taka imprezowiczka jak ona zawsze sięga pierwsza po alkohol, a teraz nawet go nie dotknęła. Wytłumaczyła się tym, że nie ma ochoty. Powiedzmy, że jej wierzę. Pół godziny temu pomagała mi z Liamem sprzątać i się udało. Nie będę musiał tego rano robić. Summer to chyba nawet teraz bym nie pozwolił.
Szatynka wróciła do salonu i przytuliła mnie, owijając ręce w okół mojej szyi.
- Hmm?
- Spać mi się chce... - powiedziała zmęczonym głosem.
- Spać? To chodź księżniczko - wziąłem ją na ręce prowadząc do schodów.
- A Niall? - spytała.
- Później go obudzę i przejdzie do jakiegoś pokoju.
- Ale i tak musisz mnie jeszcze przebrać - zaśmiała się cichutko.
- Wiem - cmoknąłem ją w szyję. - Wiem, wiem... będę teraz robił wszystko, żeby cię odciążyć i żeby było ci lżej.
- Nie musisz...
- Ale chcę, więc nie masz wyboru - uśmiechnąłem się.
-  Kocham cię wariacie.

*//*//*

~Summer~

Weszliśmy do gabinetu lekarki i od razu usiedliśmy na krzesłach stojących przy dużym biurku.
- Co państwa do mnie sprowadza? - spytała z uśmiechem.
- Chciałam się upewnić czy jestem w ciąży i czy wszystko jest w porządku - powiedziałam ściskając rękę Louis'a.
- Dobrze, zaraz sprawdzimy, ale najpierw spytam panią, czy choruje pani na coś?
- Emm... zdiagnozowano u mnie... szumy uszne, a rok temu miałam podejrzenie o anemię.
- Przyjmuje pani jakieś leki? - zadała kolejne pytanie.
- Tak, tu są wszystkie - powiedziałam podając jej kartkę. Szybko ją przeczytała i popatrzyła z powrotem na nas, uśmiechając się.
- A teraz zasadnicze pytanie: chce pan zostać przy badaniu?
- Chcę - zaśmiał się spoglądając na mnie.
- Zapraszam - wstała i poprowadziła nas w głąb sali. - Proszę się położyć i podwinąć bluzkę - puściłam rękę chłopaka i wykonałam wszystkie czynności, o które prosiła mnie kobieta. Louis usiadł obok, a lekarka włączyła wszystkie maszyny. Polała mój brzuch jakimś płynem i przyłożyła gałkę, jeżdżąc nią po całej jego powierzchni. Chwilę przyglądała się czarnym plamkom na ekranie i w końcu się odezwała.
- Gratuluję. Jest pani w 3 tygodniu ciąży - uśmiechnęła się. Spojrzałam na Louis'a. Patrzył w ekran oczami pełnej dumy,  radości i wzruszenia. Sama miałam ochotę się rozpłakać. Teraz już wiem i mam pewność, że to dziecko naprawdę dużo zmieni w nas i naszym wspólnym życiu. To nowe wyzwanie i ogromna próba dla naszej dwójki.
__________________
Jak widać dużo osób zgadło, że Summer jest w ciąży. Według mnie rozdział mi się nie udał i nawet nie wiem, dlaczego ja to opublikowałam. No, ale już to zrobiłam, napisałam i raczej nie zmienię.
I powiedzmy sobie szczerze, że nie jest dobry nawet w najmniejszym stopniu.
/Perriele rebel

2 komentarze: