~Summer~
Leżę zwinięta w kłębek i od blisko godziny przyglądam się jak Louis się pakuje. To już jutro. Zostawia mnie, nas... Na okrągły miesiąc. Zostaję tylko z Mattem, moim ulubionym ochroniarzem i tą pomocą domową, Izabellą, która od samego początku została przeze mnie znienawidzona, całkowicie i nieodwracalnie.
- Widziałaś mój paszport? - doszedł mnie głos Louisa stojącego nad walizkami. - Szukam go i szukam i...
- W komodzie w górnej szufladzie - cicho odpowiedziałam, pociągając nosem.
- Dzięki - podszedł do mebla i wyjął z niego przedmiot. Włożył go w swoją torbę, a potem na mnie spojrzał. Podszedł do łóżka, na którym leżałam i usiadł na jego rogu. Wyciągnął lewą rękę i odgarnął kosmyki moich włosów.
- Wrócę. Obiecuję, że wrócę - powiedział, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą zaraz starł kciukiem. - Słońce... Przecież wiesz, że cię kocham.
- Wiem - rozpłakałam się. - Ale będzie mi ciężko, kiedy cię nie będzie. Kto mnie przytuli? Kto pocałuje?
- Będę codziennie dzwonił, zobaczysz.
- To miesiąc Louis...
- Wiem, zdaję sobie z tego sprawę. Ale przekonasz się, że miesiąc minie, a ja przylecę od razu po ostatnim koncercie, przytulę, pocałuję i nie zostawię cię już więcej do końca ciąży.
- A przytulisz mnie teraz? - spytałam cicho.
- Przytulę - podniosłam się do pozycji siedzącej, a on spełnił moją prośbę. Przytulił mnie mocno, wtulając swoją głowę między moje włosy, a palcami delikatnie błądził po moich plecach. - Jest coś co mogę dla ciebie zrobić zanim wyjadę?
- Zostawisz mi swoją czarną bluzę? - spytałam nieśmiało.
- Tą z białymi paskami na rękawach? Twoją ulubioną? - odsunął się ode mnie i uśmiechnął , a ja przytaknęłam. - Zostawię.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się, próbując powstrzymać łzy.
- Ładnie w niej wyglądasz, wiesz? - położył dłoń na moim brzuchu. - Twój brzuszek też - mrugnął do mnie, a ja się cicho zaśmiałam.
- Nie prawda. Tak tylko mówisz. Wiem, że wyglądam grubo.
- Kiedy w końcu zrozumiesz, że mówię prawdę? Jeśli powiedziałem, że wyglądasz pięknie to tak jest.
- Będę tęsknić...
- Ja bardziej - zbliżył się do mnie i delikatnie pocałował w usta. Oddawałam każdy pocałunek, włożyłam dłonie pod jego bluzkę, a on zaczął mocniej napierać swoimi ustami na moje, powodując, że z powrotem leżałam na łóżku. Wzięłam w dłonie krańce jego koszuli, pociągając ją do góry, w momencie, gdy się ode mnie oderwał, zaczerpując trochę powietrza.
- Nie możemy skarbie... - delikatnie trącał swoim nosem o mój.
- To dopiero 4 miesiąc... - przypomniałam mu.
- Nie dopiero, ale już. Poz tym nie chcę zrobić wam krzywdy.
- Nie zrobisz... - szepnęłam.
- Summer... nie...
- No dobrze - westchnęłam. - To chociaż mnie poprzytulaj dopóki nie zasnę.
- To mogę zrobić - lekko się uśmiechnął i położył obok, całując w szyję. Wtuliłam się w niego i zamknęłam oczy. Po kilku chwilach dalsza część filmu mi się urwała.
*//*//*
~Louis~
- Dlaczego...? - usłyszałem cichutki głoski. Zdałem się na odwagę i w końcu, zamiast na jej dłoń, spojrzałem w oczy szatynki. Pełne łez...
- Nie płacz... proszę... nie zniosę tego - starłem kciukiem kilka łez z jej policzków, nie spuszczając wzroku z jej oczu.
- Nie mogę... nie umiem - szepnęła. W jej głosie można było wyczuć, że zaraz się rozpłacze na dobre. Nie czekając na dalsze skutki tego, po prostu ją przytuliłem, nie chcąc niczego mówić, bo wiem, że słowa nie pomogą. Przynajmniej nie teraz. - Będę tęsknić - nie wytrzymała i bariera łez puściła. Wiedziałem, że tak będzie. Ona jest zbyt delikatna i wrażliwa.
- Pamiętaj, że zawsze będę cię kochał - szeptałem do jej ucha. - Nie wierz w nic co piszą gazety, ani w nic co jest w telewizji. Chyba, że sam to potwierdzę. Nie wierz w żadne słowa obcych ludzi. Wszystko co ważne będziesz wiedzieć od nas, przede wszystkim ode mnie. Proszę cię, nie ufaj nikomu spoza bliskich. Masz Matta, mów mu jeżeli zobaczysz coś podejrzanego.
- Dobrze - odpowiedziała mało słyszalnie, pociągając nosem. Zmniejszyłem tą i tak małą odległość między nami i złączyłem nasze usta w pocałunku.
- Uważaj na siebie - powiedziałem po oderwaniu. - Kocham cię - puściłem jej dłoń. Widząc, że Niall chce się z nią pożegnać, pocałowałem ją jeszcze w czoło i odszedłem do chłopaków. Podszedłem do ochroniarza, który kazał podpisać mi ważne dokumenty. Szybko maznąłem swój podpis na każdej z kartek po czym podałem mu swój paszport. Odwróciłem się jeszcze raz i zobaczyłem Ją. Stała sama, wpatrzona we mnie, płakała... Tak nie może wyglądać nasze pożegnanie. Rzuciłem torbę i gitarę, które trzymałem, na ziemię i nie patrząc na to co się wokół mnie dzieje, podbiegłem do szatynki. Wpiłem się w jej usta, czując słony smak łez. Naszych łez... Oboje płakaliśmy... Wlałem w pocałunek całe moje uczucie, którym ją darzę oraz dodatkowo położyłem dłoń na jej brzuchu. Trzy osoby, dla których wiem, że muszę wrócić. Trzy najważniejsze osoby w moim życiu i nie pozwolę, aby coś im się stało. Jak najdelikatniej przerwałem pocałunek, spojrzałem w jej oczy, po czym szepnąłem; "Kocham cię" i wróciłem do zespołu. Ostatni raz spojrzałem za siebie, gdzie wciąż stała, lekko się uśmiechając. Zdałem się na mały szczery uśmiech i odszedłem...
*//*//*
~Summer~
Krzątam się z Mattem po mieście bez żadnego celu. Wiem, że gdy wrócę do domu, wszędzie będę widzieć coś co przypomina mi o Louisie. Poza tym Izabella będzie w domu 24/7 aż do jego powrotu. Nienawidziłam jej od samego początku i wiem, że ci, którzy wybierali ją na pomoc domową dla mnie, patrzyli tylko na jej cycki i dupę. Mimo to, kiedyś muszę wrócić do domu. Ale na razie jeszcze pospaceruję, bo nie jest ciemno. Naprawdę jedynym pocieszeniem teraz jest dla mnie Matt. Bardzo go lubię i cieszę się, że to właśnie on został tu ze mną, w Londynie.
- Drake?! - krzyknęłam, gdy zauważyłam znaną mi postać. Mężczyzna się odwrócił, co potwierdziło moje przypuszczenia. - Drake!
- Summer?! - nieźle się zdziwił i zaczął iść w moim kierunku. - Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś się spotkamy - powiedział stając przede mną. Przytuliłam go na powitanie i dałam znak Mattowi, aby dał nam trochę czasu na rozmowę.
- Dlaczego? - zaskoczyłam się. - Chodź, siądziemy - wskazałam na ławkę.
- A no dlatego... - zaczął, gdy usiedliśmy - że już chyba mnie nie potrzebujesz, co? Zakładasz rodzinę, więc...
- Daj spokój - przerwałam mu. - Mimo wszystko, wciąż się przyjaźnimy. A tak przy okazji, to nadal trafiają mi się takie momenty, kiedy potrzebuję czegoś mocniejszego i...
- O nie! - nagle krzyknął. - Doskonale wiem kim jestem, ale tobie nie dam już dragów - zaczął szeptać. - Jesteś w ciąży i nie chcę mieć na sumieniu niewinnego dziecka.
- Dzieci - poprawiłam go. - Poza ty...
- To gratuluję - wtrącił mi się w zdanie.
- Poza tym nikt nie powiedział, że je chcę, po prostu tak tylko wspominam...
- Zawsze tylko wspominałaś, a później prowadziło do tego, że musiałem dawać ci zapas kokainy.
- Myślisz, że zrobiłabym krzywdę własnym dzieciom?
- Tego nie powiedziałem - sprostował.
- To masz szczęście. Wiesz co? Zmieńmy temat, bo czuję, że ten nie doprowadzi do niczego dobrego.
- Ja go nie zaczynałem - podniósł ręce w geście obronnym.
- Och, przestań już, bo w tym momencie naprawdę zaczynasz mnie już irytować - rzuciłam w jego kierunku.
- No dobra, już dobra. Zapomniałem, że teraz masz coś nie halo ze swoimi humorami - powiedział, a ja zmroziłam go wzrokiem. - Przepraszam - zakrył sobie usta dłonią. - Wymsknęło mi się.
- No ja myślę...
- To... co u ciebie? Oprócz tego co już wiem?
- Wprawdzie nic interesującego... Louis wyleciał kilka godzin temu do Stanów w trasę, a ja zostałam sama i łażę po mieście jak obłąkana - odwróciłam twarz w inną stronę.
- No słyszałem, że wylatuje, ale byłe przekonany, że ty razem z nim.
- Też byłam przekonana... ale nie pozwolili mi, zresztą nieważne. Trochę zbyt skomplikowane - wymamrotałam. Usłyszałam przyjście wiadomości i wyjęłam telefon z torebki. - Sorry, ale muszę to sprawdzić. Obiecałam, że będę pod telefonem.
- Jasne - uśmiechnął się lekko. Weszłam w nową wiadomość, która okazała się być od Louisa i zaczęłam czytać:
"Niedawno wylądowaliśmy. U nas jest ranek i właśnie jadę na pierwszą próbę. Niedługo zadzwonię.
Kocham, całuję i tęsknię."
Uśmiechnęłam się na myśl o szatynie i wysłałam mu krótką odpowiedź.
- Narzeczony? - usłyszałam obok i podniosłam wzrok.
- A nawet ktoś więcej niż narzeczony...
- Tak?
- Byłeś przed chwilą u mnie w sypialni?
- Nie. Dlaczego miałbym być?
- To może wpuszczałeś kogoś do domu...
- Jest 3 w nocy Summer. Kto o tej porze by przyszedł? Poza tym w jakim celu o to pytasz? - zmarszczył brwi.
- Ktoś był u mnie, gdy spałam, zaczął mnie dotykać...
- Co? Teraz? - spytał, a ja przytaknęłam. - Nikogo nie widziałem. To jest niemożliwe.
- Wszedł przez okno. Proszę cię, zrób coś z tym, wzmocnij ochronę, sprawdź monitoring domu. Ja naprawdę się boję.
- Zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna. Idź się kładź, będę czuwał do rana - zamknął laptop.
- Dzięki - skierowałam się powoli do schodów. - A, i jeszcze jedno - zatrzymałam się i odwróciłam. - Mógłbyś na razie nie mówić o tym Louisowi? Nie chcę, by się martwił.
- Dobrze, ale jak wróci sama mu o tym powiesz, tak?
- Dobrze, ale na razie... niech to zostanie między nami.
- W porządku.
- Dzięki. Dobranoc - uśmiechnęłam się i weszłam na schody.
- Dobranoc! - usłyszałam jeszcze, a potem znalazłam się w sypialni. W momencie, gdy przekroczyłam próg pokoju, przyszła do mnie wiadomość. Jeszcze bardziej przestraszona wzięłam telefon do ręki. Odblokowałam go, a serce biło mi jeszcze szybciej niż zwykle.
"Ktoś krąży i krąży wokół ciebie. Ciekawe czy zgadniesz kto to... może kiedyś się dowiesz... Ale wtedy dowiesz się również czegoś co skrywają bliskie ci osoby. Na razie zastanawiaj się o co chodzi, ale jak piśniesz choć słówko, twój Romeo nie będzie już taki bezpieczny. Nawet z tą wasza marną ochroną."
Po przeczytaniu tego, czułam jak moje serce bardziej pragnie wyskoczyć mi z piersi. Szybko wykręciłam numer i i przyłożyłam telefon do ucha, czekając na połączenie. Położyłam dłoń na brzuchu, zamykając oczy.
- Mama nie da was skrzywdzić - powiedziałam cicho.
- Słucham? - usłyszałam po drugiej stronie zmęczony głos.
- Louis? - otworzyłam oczy normując oddech.
- Co się stało kochanie? U was jest środek nocy. Dlaczego dzwonisz tak późno? Co się dzieje? - zaniepokoił się.
- N-nic... ja tylko... chciałam usłyszeć twój głos - odpowiedziałam, a w głowie dopowiedziałam sobie: i usłyszeć, że nic ci nie jest...
- Drake?! - krzyknęłam, gdy zauważyłam znaną mi postać. Mężczyzna się odwrócił, co potwierdziło moje przypuszczenia. - Drake!
- Summer?! - nieźle się zdziwił i zaczął iść w moim kierunku. - Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś się spotkamy - powiedział stając przede mną. Przytuliłam go na powitanie i dałam znak Mattowi, aby dał nam trochę czasu na rozmowę.
- Dlaczego? - zaskoczyłam się. - Chodź, siądziemy - wskazałam na ławkę.
- A no dlatego... - zaczął, gdy usiedliśmy - że już chyba mnie nie potrzebujesz, co? Zakładasz rodzinę, więc...
- Daj spokój - przerwałam mu. - Mimo wszystko, wciąż się przyjaźnimy. A tak przy okazji, to nadal trafiają mi się takie momenty, kiedy potrzebuję czegoś mocniejszego i...
- O nie! - nagle krzyknął. - Doskonale wiem kim jestem, ale tobie nie dam już dragów - zaczął szeptać. - Jesteś w ciąży i nie chcę mieć na sumieniu niewinnego dziecka.
- Dzieci - poprawiłam go. - Poza ty...
- To gratuluję - wtrącił mi się w zdanie.
- Poza tym nikt nie powiedział, że je chcę, po prostu tak tylko wspominam...
- Zawsze tylko wspominałaś, a później prowadziło do tego, że musiałem dawać ci zapas kokainy.
- Myślisz, że zrobiłabym krzywdę własnym dzieciom?
- Tego nie powiedziałem - sprostował.
- To masz szczęście. Wiesz co? Zmieńmy temat, bo czuję, że ten nie doprowadzi do niczego dobrego.
- Ja go nie zaczynałem - podniósł ręce w geście obronnym.
- Och, przestań już, bo w tym momencie naprawdę zaczynasz mnie już irytować - rzuciłam w jego kierunku.
- No dobra, już dobra. Zapomniałem, że teraz masz coś nie halo ze swoimi humorami - powiedział, a ja zmroziłam go wzrokiem. - Przepraszam - zakrył sobie usta dłonią. - Wymsknęło mi się.
- No ja myślę...
- To... co u ciebie? Oprócz tego co już wiem?
- Wprawdzie nic interesującego... Louis wyleciał kilka godzin temu do Stanów w trasę, a ja zostałam sama i łażę po mieście jak obłąkana - odwróciłam twarz w inną stronę.
- No słyszałem, że wylatuje, ale byłe przekonany, że ty razem z nim.
- Też byłam przekonana... ale nie pozwolili mi, zresztą nieważne. Trochę zbyt skomplikowane - wymamrotałam. Usłyszałam przyjście wiadomości i wyjęłam telefon z torebki. - Sorry, ale muszę to sprawdzić. Obiecałam, że będę pod telefonem.
- Jasne - uśmiechnął się lekko. Weszłam w nową wiadomość, która okazała się być od Louisa i zaczęłam czytać:
"Niedawno wylądowaliśmy. U nas jest ranek i właśnie jadę na pierwszą próbę. Niedługo zadzwonię.
Kocham, całuję i tęsknię."
Uśmiechnęłam się na myśl o szatynie i wysłałam mu krótką odpowiedź.
- Narzeczony? - usłyszałam obok i podniosłam wzrok.
- A nawet ktoś więcej niż narzeczony...
*//*//*
Po moim ciele przeszedł lekki dreszcz, gdy poczułam, że ktoś mnie dotyka. Czyjaś ręka jeździła po moim policzku, potem przeniosła się na ramiona i stopniowo przesuwała się w dół. Im bliżej znajdowała się mojego brzucha, tym bardziej byłam przerażona.
W końcu, przestraszona, otworzyłam oczy i zobaczyłam nad sobą postać ubraną na czarno. Było ciemno, nie widziałam twarzy. Lecz po chwili ta osoba spostrzegła, że ją widzę i zaczęła odchodzić od łóżka. W miarę jak była daleko, zdobyłam się na odwagę i wyciągnęłam rękę w kierunku lampy, którą po chwili zaświeciłam, ale w momencie, gdy już to zrobiłam, tego człowieka już nie było. Kto to był do cholery?! Jeszcze nie jestem tak głupia, aby uwierzyć, że to Louis przyleciał do mnie ze Stanów. Przede wszystkim to niemożliwe, bo kilka godzin temu dopiero tam lądował. Podniosłam się z łóżka i spojrzałam na okno. Jasna cholera. Wkradli mi się przez okno. No przecież to nie możliwe. Wzięłam z krzesła szlafrok, nałożyłam na siebie i podeszłam do okna, żeby je zamknąć. Wyjrzałam przez nie, ale nikogo już nie zobaczyłam. Wyszłam z sypialni i zeszłam na dół. Przelotnie spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 3:45. Jeszcze lepiej. Weszłam do salonu, gdzie Matt dziwnym trafem nie spał, bo robił jeszcze coś na laptopie.
- Matt? - zagadnęłam, a on podniósł głowę, spoglądając na mnie.- Tak?
- Byłeś przed chwilą u mnie w sypialni?
- Nie. Dlaczego miałbym być?
- To może wpuszczałeś kogoś do domu...
- Jest 3 w nocy Summer. Kto o tej porze by przyszedł? Poza tym w jakim celu o to pytasz? - zmarszczył brwi.
- Ktoś był u mnie, gdy spałam, zaczął mnie dotykać...
- Co? Teraz? - spytał, a ja przytaknęłam. - Nikogo nie widziałem. To jest niemożliwe.
- Wszedł przez okno. Proszę cię, zrób coś z tym, wzmocnij ochronę, sprawdź monitoring domu. Ja naprawdę się boję.
- Zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna. Idź się kładź, będę czuwał do rana - zamknął laptop.
- Dzięki - skierowałam się powoli do schodów. - A, i jeszcze jedno - zatrzymałam się i odwróciłam. - Mógłbyś na razie nie mówić o tym Louisowi? Nie chcę, by się martwił.
- Dobrze, ale jak wróci sama mu o tym powiesz, tak?
- Dobrze, ale na razie... niech to zostanie między nami.
- W porządku.
- Dzięki. Dobranoc - uśmiechnęłam się i weszłam na schody.
- Dobranoc! - usłyszałam jeszcze, a potem znalazłam się w sypialni. W momencie, gdy przekroczyłam próg pokoju, przyszła do mnie wiadomość. Jeszcze bardziej przestraszona wzięłam telefon do ręki. Odblokowałam go, a serce biło mi jeszcze szybciej niż zwykle.
"Ktoś krąży i krąży wokół ciebie. Ciekawe czy zgadniesz kto to... może kiedyś się dowiesz... Ale wtedy dowiesz się również czegoś co skrywają bliskie ci osoby. Na razie zastanawiaj się o co chodzi, ale jak piśniesz choć słówko, twój Romeo nie będzie już taki bezpieczny. Nawet z tą wasza marną ochroną."
Po przeczytaniu tego, czułam jak moje serce bardziej pragnie wyskoczyć mi z piersi. Szybko wykręciłam numer i i przyłożyłam telefon do ucha, czekając na połączenie. Położyłam dłoń na brzuchu, zamykając oczy.
- Mama nie da was skrzywdzić - powiedziałam cicho.
- Słucham? - usłyszałam po drugiej stronie zmęczony głos.
- Louis? - otworzyłam oczy normując oddech.
- Co się stało kochanie? U was jest środek nocy. Dlaczego dzwonisz tak późno? Co się dzieje? - zaniepokoił się.
- N-nic... ja tylko... chciałam usłyszeć twój głos - odpowiedziałam, a w głowie dopowiedziałam sobie: i usłyszeć, że nic ci nie jest...
Aaaaaa!!!!
OdpowiedzUsuńJest naprawdę cudowny!
Już się nie moge doczekać kolejnego!
Właśnie odzyskałam dostęp do laptopa, wiec zabieram sie za dokończenie rozdziału!
Hej :) przepraszam za spam, ale jeżeli interesuje cię tematyka Harry'ego Pottera i Drarry, to zapraszam na mojego bloga, dopiero zaczynam :)
OdpowiedzUsuńhttps://drarry-unreachable.blogspot.com/
miłego dnia!♥