~Summer~
Obudził mnie głośny huk, dobiegający z podłogi. Co jest?
- Cholera jasna. Nie dość, że nie mogę spać, to jeszcze zrzuciłaś mnie z łóżka - usłyszałam mamrotanie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Louis podnosi się z podłogi. - Nie można w tym domu nawet normalnie spać.
- Ja cię zrzuciłam z łóżka? - spytałam zdziwiona.
- Nie kurwa, przyszedł Niall i to zrobił - rzucił od niechcenia z powrotem kładąc się na łóżko. - Chociaż w to też wątpię, bo z wstawaniem u niego w nocy to jest tak samo prawdopodobne jak to, że ma nie jeść przez kilka godzin. Czyli nierealne.
- Przepraszam, okey? Całą noc jakieś głupoty mi się śnią. Poza tym... nie mogę jakoś...
- Nie możesz co? - popatrzył na mnie zaspany.
- Znaleźć sobie miejsca. Odkąd kilka dni temu powiedziałeś mi, że wyjeżdżasz nie mogę przyjąć tej informacji do siebie i...
- Kochanie - wziął mnie za rękę, zataczając na niej kciukiem kółka. - Przecież już o tym rozmawialiśmy... Szybko zleci, zobaczysz.
- Dla kogo? - rozpłakałam się. - Dla ciebie tak, bo będziesz cały czas koncertował, coś robił. A ja? Będę siedzieć tutaj sama. Nie będzie ciebie, Nialla, chłopaków, Lou z Lux tak samo, a z Vanessą nawet nie wiadomo. Będę zdana tylko na siebie i jedyną osobą, z którą będę mogła porozmawiać... to Matt.
- Ale jeszcze będzie przecież pomoc domowa.
- Nie zamierzam się z nią zaprzyjaźniać, nawet gadać. Widziałam ją wczoraj i...
- I co? - podniósł jedną brew. - Jest miła, młoda...
- Tak, młoda i zaczynała się już do ciebie podwalać.
- Nie przesadzaj - westchnął.
- Ja przesadzam?! - uniosłam się. - Lecisz na miesiąc za ocean, a jedynym naszym kontaktem będą telefony, smsy czy skype. Lecisz na inny kontynent, nie wiem co tam się będzie dziać, nie wiem czy w ogóle wrócisz i nie wiem czy będąc tam nie znajdziesz już sobie innej - wyliczałam roztrzęsiona.
- Nie ufasz mi?
- Ufam, ale nie wiesz jakie rzeczy robi rozłąka.
- A ty wiesz? Po czym to wnioskujesz, skoro jeszcze nigdy tego nie doświadczyłaś? - usiadł i zaczął mnie wypytywać.
- Nie doświadczyłam?! - również usiadłam, naskakując na niego.
- A jaką ty kobieto miałaś rozłąkę w życiu?!
- Skoro uważasz, że 15 lat bez brata to żadna rozłąka to niech ci będzie!! - z płaczem zerwałam się z łóżka i wybiegłam z sypialni.
- Summer! Summer, zaczekaj! - słyszałam wołania chłopaka, ale nim zdążyłam dobiec do schodów zostałam zatrzymana.
- Co?!
- Przepraszam, nie to miałem na myśli...
- A co?!
- Zdenerwowałem się, nie kontrolowałem tego co mówię.
- To ciebie nie tłumaczy! Doskonale wiesz, że to dla mnie bolesny temat!
- Wiem, przepraszam!
- Nie miałeś prawa tego mówić! - krzyczałam z płaczem.
- Wiem... - szepnął. - Proszę... wybacz mi... Nie pomyślałem o tym co mówię. Mówiłem to pod wpływem emocji. Nigdy nie chciałem, abyś przeze mnie płakała...
- W-wiesz co? T-to ja chyba powinnam cię przeprosić...
- Za co?
- Humorki ciążowe zaczynają mi się udzielać... dość mocno, a ja... nie potrafię tego opanować. Wszystko wymyka mi się z pod kontroli...
- Jesteś w ciąży, to jest normalne. Ja tylko dodałem oliwy do ognia i cię zdenerwowałem - zwiesił głowę i puścił moje ramię.
- Zapomnijmy lepiej o tym co się stało - zaproponowałam i go przytuliłam.
- Przepraszam - powtórzył jeszcze raz. - Kocham cię.
- Wiem - zamknęłam oczy. - Ja ciebie też.
- Pamiętaj, że nawet jeśli będę na drugim końcu świata, tylko ty będziesz się liczyć. Nie ma nikogo innego, jesteś jedynie ty. Nie zostawię ciebie i dzieci. Pamiętaj o tym... Proszę... - szeptał mi do ucha.
- Będę...
*//*//*
Otworzyłam oczy i spojrzałam w okno. Wschód słońca? No to chyba żarty. Zerknęłam na zegarek. 5:04. Ja pierdziele. Jakim cudem już się obudziłam?
Przekręciłam się na drugą stronę i przez chwilę patrzyłam na Louisa. W końcu się w niego wtuliłam i z nudów zaczęłam rysować wzorki po jego tatuażach umieszczonych na klatce piersiowej.
- Hmm? - zamruczał cicho, a ja się lekko uśmiechnęłam. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum, które wciąż było od niego bardzo dobrze czuć i przejechałam nosem wzdłuż jego policzka, powodując kolejny pomruk chłopaka. - Co jest? - jęknął zaspany.
- Nie mogę już spać. Ale ty śpij... - szepnęłam.
- Która godzina? - mruknął, kładąc dłoń na moim biodrze.
- Piąta, śpij - położyłam palce na jego torsie.
- Jak tak mnie dotykasz... to już raczej nie zasnę... Ja wiedziałem, że będę musiał wstawać w nocy do dzieci, ale czy to nie jest za wcześnie? O jakieś pół roku? - spytał z zamkniętymi oczami, uroczo się śmiejąc, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - Źle się czujesz? - spojrzał na mnie.
- Nie. Dlaczego tak myślisz? - zmarszczyłam brwi.
- Mówiłaś, że nie możesz spać.
- Tak - westchnęłam. Ale czuję się dobrze.
- Na pewno? Jesteś już w 14 tygodniu, więc...
- Wszystko okej Louis. Po prostu dzieciaki nie chcą już spać i nie chcą, żebym ja też spała - zaśmiałam się.
- Małe potworki - położył dłoń na moim brzuchu, a głowę oparł na moim ramieniu.
- Zauważyłeś, że ostatnio często przeprowadzamy nocne rozmowy? - spytałam ze śmiechem, bawiąc się jego palcami dłoni, tak jak to zawsze lubiłam.
- Zauważyłem - uśmiechnął się szeroko. - I bardzo mi to odpowiada - pocałował mnie delikatnie w usta. - A teraz... - zaczął po oderwaniu. - Skoro oboje nie śpimy... Proponuję gorącą kąpiel, pyszne śniadanko... - dotknął nosem mojego ucha - a potem możemy zaprosić chłopaków, jakoś na wieczór... Hmm?
- Wiesz o czym myślę, czego chcę i na co mam ochotę i to jest to czego potrzebowałam - obydwoje się zaśmialiśmy, kończąc to pocałunkiem.
- Wiesz... - zaczął Louis. - Nigdy nie sądziłem, że w końcu znajdę miłość mojego życia, oświadczę jej się... że staniemy wspólnie przed ołtarzem, że będę mieć dzieci...
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Bo nigdy nie brałem takich rzeczy na poważnie i nigdy nie myślałem, że może mi się powieść w... życiu miłosnym.
- Jesteś idealny w każdym calu. Nie rozumiem dlaczego tak myślałeś.
- Miałem swoje powody. Gdybyś poznała mnie, kiedy byłem jeszcze małolatem, wiedziałabyś dla czego. Zresztą... możesz spytać mojej mamy. A teraz... idę przygotować nam kąpiel - cmoknął mnie w czoło i za chwile znikł w łazience. Jeżeli znajdę czas, chęci, a przede wszystkim nie zapomnę o tym, to spytam o to jego mamę. Szczerze mówiąc to tylko z czystej ciekawości, no i... chciałabym wiedzieć coś więcej z jego dzieciństwa.
Przekręciłam się na drugą stronę i przez chwilę patrzyłam na Louisa. W końcu się w niego wtuliłam i z nudów zaczęłam rysować wzorki po jego tatuażach umieszczonych na klatce piersiowej.
- Hmm? - zamruczał cicho, a ja się lekko uśmiechnęłam. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum, które wciąż było od niego bardzo dobrze czuć i przejechałam nosem wzdłuż jego policzka, powodując kolejny pomruk chłopaka. - Co jest? - jęknął zaspany.
- Nie mogę już spać. Ale ty śpij... - szepnęłam.
- Która godzina? - mruknął, kładąc dłoń na moim biodrze.
- Piąta, śpij - położyłam palce na jego torsie.
- Jak tak mnie dotykasz... to już raczej nie zasnę... Ja wiedziałem, że będę musiał wstawać w nocy do dzieci, ale czy to nie jest za wcześnie? O jakieś pół roku? - spytał z zamkniętymi oczami, uroczo się śmiejąc, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. - Źle się czujesz? - spojrzał na mnie.
- Nie. Dlaczego tak myślisz? - zmarszczyłam brwi.
- Mówiłaś, że nie możesz spać.
- Tak - westchnęłam. Ale czuję się dobrze.
- Na pewno? Jesteś już w 14 tygodniu, więc...
- Wszystko okej Louis. Po prostu dzieciaki nie chcą już spać i nie chcą, żebym ja też spała - zaśmiałam się.
- Małe potworki - położył dłoń na moim brzuchu, a głowę oparł na moim ramieniu.
- Zauważyłeś, że ostatnio często przeprowadzamy nocne rozmowy? - spytałam ze śmiechem, bawiąc się jego palcami dłoni, tak jak to zawsze lubiłam.
- Zauważyłem - uśmiechnął się szeroko. - I bardzo mi to odpowiada - pocałował mnie delikatnie w usta. - A teraz... - zaczął po oderwaniu. - Skoro oboje nie śpimy... Proponuję gorącą kąpiel, pyszne śniadanko... - dotknął nosem mojego ucha - a potem możemy zaprosić chłopaków, jakoś na wieczór... Hmm?
- Wiesz o czym myślę, czego chcę i na co mam ochotę i to jest to czego potrzebowałam - obydwoje się zaśmialiśmy, kończąc to pocałunkiem.
- Wiesz... - zaczął Louis. - Nigdy nie sądziłem, że w końcu znajdę miłość mojego życia, oświadczę jej się... że staniemy wspólnie przed ołtarzem, że będę mieć dzieci...
- Dlaczego? - zdziwiłam się.
- Bo nigdy nie brałem takich rzeczy na poważnie i nigdy nie myślałem, że może mi się powieść w... życiu miłosnym.
- Jesteś idealny w każdym calu. Nie rozumiem dlaczego tak myślałeś.
- Miałem swoje powody. Gdybyś poznała mnie, kiedy byłem jeszcze małolatem, wiedziałabyś dla czego. Zresztą... możesz spytać mojej mamy. A teraz... idę przygotować nam kąpiel - cmoknął mnie w czoło i za chwile znikł w łazience. Jeżeli znajdę czas, chęci, a przede wszystkim nie zapomnę o tym, to spytam o to jego mamę. Szczerze mówiąc to tylko z czystej ciekawości, no i... chciałabym wiedzieć coś więcej z jego dzieciństwa.
*//*//*
Siedzę przy stole w kuchni, z nogami na siedzeniu i skubię babeczkę. Louis zmywa naczynia, a do mnie powrócił temat jego wyjazdu do Ameryki. Cały czas mam odnośnie tego te same odczucia. To się stało moim słabym punktem i nie potrafię tego zmienić. Nawet moimi największymi chęciami.
- Może zrobię spaghetti na obiad? - usłyszałam pytanie chłopaka i podniosłam głowę.
- Jasne... - odpowiedziałam cicho, cały czas dłubiąc w babeczce. - Zadzwonię do Nialla.
- Okej - uśmiechnął się lekko, wycierając szklankę. Sięgnęłam po telefon leżący obok i wybrałam odpowiedni numer. Przyłożyłam słuchawkę do ucha, czekając aż odbierze.
- Co tam misiu? - usłyszałam na wstępie. Od razu pojawił się na moich ustach uśmiech.
- Misiu? - zaśmiałam się.
- Tak. Ustaliliśmy z chłopakami, że będziemy cię tak nazywać, bo teraz wyglądasz jak taki misio.
- No dzięki Niall - mruknęłam. - Super, że mam takiego brata.
- Oj no weź - jęknął. - To nie jest dla ciebie słodkie?
- Może trochę.
- Nie trochę, tylko bardzo. To w jakiej sprawie dzwonisz?
- Emm... Nie wpadlibyście wieczorem do nas?
- A wiesz... hmm... Liam i Harry pojechali do rodzin, zostałem sam z Jacobem, a żadnych planów na dziś nie mamy, więc możemy przyjechać. Po drodze wstąpimy do sklepu. Chcesz jakieś ciastka? - spytał.
- Paluszki.
- No to będą paluszki. Jeśli zamówicie pizzę to będziemy kwita.
- Ale zaraz. Czy to nie my was zapraszamy, a nie wy nas? Ciesz się, że dostałeś zaproszenie.
- A wiesz czemu je dostałem? - spytał tajemniczo.
- No dlaczego?
- Bo jestem najlepszym bratem na świecie i bardzo, bardzo mnie kochasz.
- Bingo. Zamówię tą pizzę, ale ty kupisz mi nutellę.
- Stoi.
- Może zrobię spaghetti na obiad? - usłyszałam pytanie chłopaka i podniosłam głowę.
- Jasne... - odpowiedziałam cicho, cały czas dłubiąc w babeczce. - Zadzwonię do Nialla.
- Okej - uśmiechnął się lekko, wycierając szklankę. Sięgnęłam po telefon leżący obok i wybrałam odpowiedni numer. Przyłożyłam słuchawkę do ucha, czekając aż odbierze.
- Co tam misiu? - usłyszałam na wstępie. Od razu pojawił się na moich ustach uśmiech.
- Misiu? - zaśmiałam się.
- Tak. Ustaliliśmy z chłopakami, że będziemy cię tak nazywać, bo teraz wyglądasz jak taki misio.
- No dzięki Niall - mruknęłam. - Super, że mam takiego brata.
- Oj no weź - jęknął. - To nie jest dla ciebie słodkie?
- Może trochę.
- Nie trochę, tylko bardzo. To w jakiej sprawie dzwonisz?
- Emm... Nie wpadlibyście wieczorem do nas?
- A wiesz... hmm... Liam i Harry pojechali do rodzin, zostałem sam z Jacobem, a żadnych planów na dziś nie mamy, więc możemy przyjechać. Po drodze wstąpimy do sklepu. Chcesz jakieś ciastka? - spytał.
- Paluszki.
- No to będą paluszki. Jeśli zamówicie pizzę to będziemy kwita.
- Ale zaraz. Czy to nie my was zapraszamy, a nie wy nas? Ciesz się, że dostałeś zaproszenie.
- A wiesz czemu je dostałem? - spytał tajemniczo.
- No dlaczego?
- Bo jestem najlepszym bratem na świecie i bardzo, bardzo mnie kochasz.
- Bingo. Zamówię tą pizzę, ale ty kupisz mi nutellę.
- Stoi.
*//*//*
~Louis~
Siedzimy w salonie z chłopakami już dobre 3 godziny. Powoli dochodzi północ. Summer zasnęła z głową na moich kolanach.Widzę, że jest zmęczona, potrzebuje więcej snu. Ogólnie to mam nadzieję, że wszystko z maluchami jest dobrze.
- A zastanawialiście się co ja jeszcze mam robić z wami w trasie oprócz "obserwowania was"? - spytał Jacob, gdy ja sięgałem po szklankę z sokiem.
- Jak to co? - upiłem łyk napoju. - Przecież... chwila - odstawiłem naczynie z powrotem na stolik. - Ty o niczym nie wiesz?
- Czyli? - zapytał unosząc brwi do góry.
- Będziesz naszym supportem na koncertach - odpowiedział za mnie Niall, a ja pokiwałem z uśmiechem głową.
- Nie - zaśmiałem się w momencie, gdy Summer poruszyła się niespokojnie. - Cii... śpij... - szepnąłem, głaszcząc ją po policzku. Lecz po chwili zaczęła mówić przez sen, jakby przestraszona, a jej oddech cały czas przyspieszał. - Summer, skarbie...
- Aaa!! - krzyknęła i w momencie usiadła, nierówno oddychając.
- To tylko sen, spokojnie - położyłem dłoń na jej plecach, a ona zakryła twarz dłońmi. Po chwili spojrzała na mnie, potem na Nialla i się rozpłakała.
- Mała, co ci się śniło? - zmartwił się Niall.
- Mama... - załkała patrząc na niego.
- M-mama? - powiedział cicho, a ona przytaknęła.
- Braliśmy ślub... - spojrzała na mnie. - Za tobą stał Niall, a za chwilę... pojawiła się mama... uśmiechnęła się do mnie, położyła dłoń na ramieniu Nialla, ale za moment... ktoś strzelił z pistoletu i... i trafił w mamę, a-ale to ja miałam sukienkę we krwi...
- Jesteś pewna, że to była mama? - spytał cicho Niall.
- Tak, wielokrotnie widziałam jej zdjęcia. Nigdy nie pomyliłabym jej z żadną inną osobą - mówiła ze łzami w oczach. Nie chcąc, aby dalej z bólem mówiła, mocno ją przytuliłem. Położyłem dłoń na jej głowę, pozwalając się wypłakać i w miarę uspokoić.
- Muszę się przewietrzyć... - usłyszałem jej cichy głosik. Puściłem ją i pozwoliłem wstać, aby mogła wyjść na taras. Popatrzyłem na Nialla, potem na moje zdjęcie z Summer, a potem na barek, gdzie trzymaliśmy różne alkohole. Podszedłem do mebla. Wyjąłem z niego butelkę whiskey i szklankę. Nalałem trunku do szkła i jednym haustem wszystko wypiłem.
- Wiesz, że alkohol nie sprawi, że wszystko będzie tak jak powinno, prawda? - usłyszałem Nialla.
- Daj mi spokój - mruknąłem. Odstawiłem szklankę i podszedłem do kanapy, z której wziąłem koc, a następnie powędrowałem na zewnątrz, gdzie na schodkach siedziała skulona dziewczyna. Pochyliłem się nad nią, okryłem kocem i usiadłem obok, przytulając do siebie.
- Wiem, że nie jestem idealna, wiem że nasze życie powinno wyglądać inaczej i wiem też, że nie zasługuję na ciebie... - doszedł mnie głos szatynki.
- Nie mów tak...
- Wystarczy twoje jedno słowo... Powiedz, że już nie dajesz sobie rady, że już ze mną nie wytrzymujesz, że masz mnie dość, że mnie już nie chcesz, a odejdę... na zawsze...
- Przestań - powiedziałem ze łzami w oczach. - Nie mów tak nigdy więcej. Wielokrotnie powtarzałem ci, że jesteś najważniejsza w moim życiu i zdania nie zmienię. Problemy zawsze będą, ale one są po to, żeby się z nimi zmagać. Nie obwiniaj siebie o wszystko. Teraz to nie tylko twoje, ale nasze, wspólne życie.
- Kocham cię... - szepnęła.
- Wiem, ja ciebie też - oparłem policzek o czubek jej głowy. Za moment usłyszałem przyjście wiadomości. Wyjąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz.
"Jak tam gołąbeczki przed wielką rozłąką waszego życia? Kto pierwszy się podda? Kto zatęskni? A może chcecie, by ktoś ucierpiał? Lepiej nikomu o tym nie mówcie, albo inaczej to rozstrzygniemy. Widzę was i słyszę. Pamiętajcie."
Podniosłem wzrok znad telefonu i spostrzegłem, że Summer przeczytała wszystko to co było w wiadomości.
- Boję się... - szepnęła biorąc mnie za rękę.
- Mała, co ci się śniło? - zmartwił się Niall.
- Mama... - załkała patrząc na niego.
- M-mama? - powiedział cicho, a ona przytaknęła.
- Braliśmy ślub... - spojrzała na mnie. - Za tobą stał Niall, a za chwilę... pojawiła się mama... uśmiechnęła się do mnie, położyła dłoń na ramieniu Nialla, ale za moment... ktoś strzelił z pistoletu i... i trafił w mamę, a-ale to ja miałam sukienkę we krwi...
- Jesteś pewna, że to była mama? - spytał cicho Niall.
- Tak, wielokrotnie widziałam jej zdjęcia. Nigdy nie pomyliłabym jej z żadną inną osobą - mówiła ze łzami w oczach. Nie chcąc, aby dalej z bólem mówiła, mocno ją przytuliłem. Położyłem dłoń na jej głowę, pozwalając się wypłakać i w miarę uspokoić.
- Muszę się przewietrzyć... - usłyszałem jej cichy głosik. Puściłem ją i pozwoliłem wstać, aby mogła wyjść na taras. Popatrzyłem na Nialla, potem na moje zdjęcie z Summer, a potem na barek, gdzie trzymaliśmy różne alkohole. Podszedłem do mebla. Wyjąłem z niego butelkę whiskey i szklankę. Nalałem trunku do szkła i jednym haustem wszystko wypiłem.
- Wiesz, że alkohol nie sprawi, że wszystko będzie tak jak powinno, prawda? - usłyszałem Nialla.
- Daj mi spokój - mruknąłem. Odstawiłem szklankę i podszedłem do kanapy, z której wziąłem koc, a następnie powędrowałem na zewnątrz, gdzie na schodkach siedziała skulona dziewczyna. Pochyliłem się nad nią, okryłem kocem i usiadłem obok, przytulając do siebie.
- Wiem, że nie jestem idealna, wiem że nasze życie powinno wyglądać inaczej i wiem też, że nie zasługuję na ciebie... - doszedł mnie głos szatynki.
- Nie mów tak...
- Wystarczy twoje jedno słowo... Powiedz, że już nie dajesz sobie rady, że już ze mną nie wytrzymujesz, że masz mnie dość, że mnie już nie chcesz, a odejdę... na zawsze...
- Przestań - powiedziałem ze łzami w oczach. - Nie mów tak nigdy więcej. Wielokrotnie powtarzałem ci, że jesteś najważniejsza w moim życiu i zdania nie zmienię. Problemy zawsze będą, ale one są po to, żeby się z nimi zmagać. Nie obwiniaj siebie o wszystko. Teraz to nie tylko twoje, ale nasze, wspólne życie.
- Kocham cię... - szepnęła.
- Wiem, ja ciebie też - oparłem policzek o czubek jej głowy. Za moment usłyszałem przyjście wiadomości. Wyjąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz.
"Jak tam gołąbeczki przed wielką rozłąką waszego życia? Kto pierwszy się podda? Kto zatęskni? A może chcecie, by ktoś ucierpiał? Lepiej nikomu o tym nie mówcie, albo inaczej to rozstrzygniemy. Widzę was i słyszę. Pamiętajcie."
Podniosłem wzrok znad telefonu i spostrzegłem, że Summer przeczytała wszystko to co było w wiadomości.
- Boję się... - szepnęła biorąc mnie za rękę.
Jak zwykle cudowny!!!
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego!
Aaaaa te SMS są takie dziwnie interesujące i jednocześnie przerażajace!
Dziękuje bardzo za opinie pod moimi wypocinami :) U mnie nowy rozdział nie pojawi sie szybciej niż pod koniec następnego tygodnia (nie mam obecnie dostępu do komputera, a strasznie nie lubie pisać rozdziałów na telefonie).